Nawigacja

Aktualnie online

-> Gości online: 1

-> Użytkowników online: 0

-> Łącznie użytkowników: 60
-> Najnowszy użytkownik: wojtek

Ostatnie artykuły

Polecamy

Tygodnik Sląsko Dąbrowski

Tygodnik Solidarność

Krewniacy

Grosik

Fundacja Kolosy

Zobacz statystyki

Twój adres IP

3.145.164.105

Ostatnie zdjęcie

Przetłumacz stronę


Losowe zdjęcie

Najczęściej czytane

Najchętniej pobierane

Powitanie

Nawigacja

Nie dla orłów

Pracownik będ?cy niemal podręcznikowym wzorem zaangażowania zachorował. Pierwszy raz od lat, a dokładniej od chwili rozpoczęcia pracy w gliwickim Oplu. Niestety nie dopadło go przeziębienie, ani grypa, a zwolnienia lekarskie, choć tylko dwa, były wielomiesięczne. Jednocze?nie dostał lekarskie przeciwskazania do licznych prac. Jak na wzorcowego membra przystało zaraz po zwolnieniu zgłosił się do pracy. Zgodnie z praktyk? został natychmiast skierowany do lekarza zakładowego, by ten orzekł o jego zdolno?ci do pracy. Lekarz potwierdził to, co wcze?niej orzekł medyk lecz?cy pracownika. Poinformował go też o możliwo?ci odwołania się od decyzji lekarskich i zwi?zanych z tym konsekwencjami. Pracownik, wiedz?c o swoich ograniczeniach zdrowotnych zwrócił się do działu personalnego, by ten znalazł dla niego miejsce pracy. HR-y ochoczo zapewniły, że ma się nie martwić i najpierw wykorzystać zaległy urlop, a w tym czasie praca dla niego się znajdzie. Pracownik posłusznie poszedł na urlop, a miesi?c póĽniej – gdy minęły terminy wszelkich odwołań od decyzji lekarskich – okazało się, że miejsca pracy akurat dla niego nie ma. Bowiem w naszym zakładzie, a zwłaszcza na spawalni (tam bowiem zatrudniony był bohater tej historii), jak się okazało, jest miejsce dla – przepraszam za nieco orwellowskie porównanie – wołów roboczych z kategori? A, a nie orłów. I nie zmieni? tego deklaracje europejskich prezesów o roli dialogu, partnerskich stosunków z pracownikami i identyfikacji z firm?.

Pracownik popełnił kardynalny bł?d, nad którym teraz będzie mógł rozmy?lać stoj?c w kolejce do po?redniaka – naiwnie wierzył w deklaracje przełożonych, choć nie otrzymał ich na papierze. A teraz, gdy minęły terminy odwoławcze i nie ma dowodu złożenia obietnicy zatrudnienia, sprawa stała się nadzwyczaj trudna. Nie zmienia to jednak faktu, że nawet wtedy Solidarno?ć wytrwale broni swoich członków. Zupełnie pozbawione podstaw jest natomiast przekonanie, że umowa z bezpo?rednim przełożonym jest skuteczniejsza niż interwencja zwi?zkowa. Szef zawsze będzie chciał mieć wysok? wydajno?ć, mało braków i ?więty spokój. Ten ostatni najlepiej zapewniałaby grupa cyborgów (ani się nie męcz?, ani o urlopy nie marudz?), ale z ich braku sięgnie po nowych zdrowych pracowników, których można potraktować jak barman cytrynę (czyli wycisn?ć i wyrzucić). Post?pi tak nawet, jak wcze?niej obieca, że „praca się zawsze znajdzie”. Szef, zwłaszcza niższego szczebla, postępuje niczym partia – jak mówi, że zabierze, to zabierze, a jak mówi, że da, to mówi.

Istot? istnienia wolnych zwi?zków zawodowych jest natomiast obrona praw pracowniczych. Solidarno?ć walczy o nie nieprzerwanie od pocz?tku swojego istnienia. Dla zwi?zkowców najważniejszy jest po prostu pracownik. I jego problemy chc? rozwi?zywać u podstaw. Dlatego też domagaj? się zbadania wpływu silnych pól magnetycznych na zdrowie osób zatrudnionych w takich warunkach. Niewykluczone, że kłopoty zdrowotne zwolnionego pracownika swój pocz?tek miały w hali spawalni.
Mr Solidarek

Poleć ten artykuł
Podziel się z innymi: Facebook Google Live Reddit StumbleUpon Tweet This Yahoo
HTML:
Facebook - Lubię To:


Wygenerowano w sekund: 0.06
8,209,613 unikalne wizyty