Nietęgie miny mają pracownicy korzystający z parkingu przy G2, gdy okazuje się, że po skończonej dniówce czeka ich powrót pieszo (lub autobusem), bowiem zniknął pozostawiony kilka godzin wcześniej rower. Co gorsza taka sytuacja, co jakiś czas, się powtarza i parking zaczyna przypominać rowerową czarną dziurę do której jednoślady wjeżdżają, po czym skutecznie znikają.

Problem jest poważny, bo straty materialne tracących pojazdy pracowników są spore, a wizerunkowe zakładu jeszcze większe. Dlatego też najwyższy czas zająć się jego rozwiązaniem. Zwłaszcza, że możliwości jest kilka, do wyboru. Można bowiem przeznaczoną dla rowerów część parkingu monitorować elektronicznie, albo też dla jednośladów stworzyć zamykaną wiatę, którą otwierać mogliby jedynie cykliści. Bez znaczenia czy zwykłym kluczem, czy też elektronicznym batch’em, choć ten ostatni pozwalałby nawet ustalić, kto i kiedy wiatę otwierał. Ważne przede wszystkim, aby zamek działał i dostęp do rowerów mieli tylko ich właściciele. Jak bowiem mówi przysłowie to okazja czyni złodzieja – także bezsilnikowych pojazdów mechanicznych – i po prostu należy dołożyć starań by do niej nie dopuszczać. A przy okazji pomóc cyklistom, którzy pedałując dbają zarówno o ekologię, jak i własne zdrowie, o tężyźnie fizycznej nie wspominając. Ostatnio z tymi argumentami zgodzili się przedstawiciele dyrekcji, zapowiadając jednocześnie wprowadzenie dodatkowych zabezpieczeń na rowerowej części parkingu.