Nawigacja

Aktualnie online

-> Gości online: 3

-> Użytkowników online: 0

-> Łącznie użytkowników: 60
-> Najnowszy użytkownik: wojtek

Ostatnie artykuły

Polecamy

Tygodnik Sląsko Dąbrowski

Tygodnik Solidarność

Krewniacy

Grosik

Fundacja Kolosy

Zobacz statystyki

Twój adres IP

3.133.123.140

Ostatnie zdjęcie

Przetłumacz stronę


Losowe zdjęcie

Najczęściej czytane

Najchętniej pobierane

Powitanie

Nawigacja

Ulepszanie z zaskoczenia

Zdecydowanie nadmierna wiara w geniusz swoich pomysłów jednego z GL-ów, połączona z luźnym traktowaniem zasad GM-GMS, dość skutecznie dezorganizuje pracę wszystkich zmian na montażu. Nie dość bowiem, że wspomnianemu liderowi, jako wynalazcy, daleko nie tylko do Thomasa Edisona (1.093 przyznane patenty) czy Nikoli Tesli (ponad 300), ale nawet dobranockowego pomysłowego Dobromira, to jeszcze nie tylko nie ma w zwyczaju uzgadniania swoich planów, to nawet nie informuje o nich pozostałych zmian.

Efekt jest taki, że zatrudnieni na nich pracownicy – podobnie jak ich przełożeni – już po rozpoczęciu dniówki dowiadują się przykładowo, że lider ich poprzedników przesuną jedną operację pomiędzy stacjami i to bynajmniej nie sąsiednimi. Oczywiście samozwańczy mistrz rebalancingu z nikim tego nie uzgadniał, ani też skutków takie zmiany nie analizował. Być może z wojska utkwiło mu w pamięci, że zaskoczenie jest podstawą powodzenia. Tylko chłopina zapomniał, że akurat nie szturmuje Wału Pomorskiego, ani Monte Cassino, lecz ma zapewnić warunki do produkcji samochodów na najwyższym poziomie. A temu nie sprzyja zamieszanie oraz bałagan, jakie stwarza swoimi decyzjami.

Dlatego dobrze aby pomysłowy GL zrozumiał wreszcie, że ulepszanie i zmiany nie mogą być (i nie są) celem samym w sobie, lecz powinny być jedynie sposobem do osiągnięcia zamierzonych efektów. Podobnie jak celem rebalancingu (czyli dosłownie ponownego zrównoważenia) powinno być równomierne rozłożenie zadań w zespole, a nie maniakalne dążenie do rozdzielenia ich na jak najmniejszą liczbę pracowników. Prowadzi to bowiem do przeciążenia obowiązkami, na czym cierpi zdrowie zatrudnionych lub jakość produkcji, a najczęściej jedno i drugie. Zatem korzyści z takiego rozwiązania są ujemne, czyli jest gorzej, niż gdyby ich nie było wcale.

Tym bardziej, gdy się pamięta, że jednostkowe korzyści wcale nie muszą oznaczać zysku w całym procesie, a wręcz mogą stanowić zagrożenie. Wystarczy przytoczyć przykład drogowy – kierowcy samochodu z „angielską” kierownicą z prawej strony niewątpliwie wygodniej jest jeździć lewą stroną drogi. Jednak, gdy samodzielnie zdecyduję się na taką „innowację”, bez zmiany kodeksowych zasad ruchu, to sprawnie trafi jedynie do szpitala lub na cmentarz.

Dlatego wszelkie zmiany i innowacje warto wcześniej przeanalizować, a nie wprowadzać nawet w dobrej wierze. Bowiem – parafrazując powiedzenie Jana Pietrzaka o politykach – ideałem do dzisiaj pozostaje przełożony, który chciałby jak najgorzej i też by mu nic nie wychodziło.



Poleć ten artykuł
Podziel się z innymi: Facebook Google Live Reddit StumbleUpon Tweet This Yahoo
HTML:
Facebook - Lubię To:


Wygenerowano w sekund: 0.16
8,208,343 unikalne wizyty