Zanim zima, tradycyjnie już, zaskoczyła drogowców chłodem powiało na tłoczni, a dokładniej w jednej z tamtejszych szatni. Nie wiadomo, czy było to efektem chęci zahartowania załogi przed nadchodz?cymi mrozami, czy też poszukiwania drobnych oszczędno?ci na ogrzewaniu, co nie zmienia faktu, że w szatni panowała temperatura niczym w przysłowiowej psiarni. Słowem warunki sprzyjały hodowli czworonogów i schładzaniu napojów, ale już nie przebieraniu się. Zwłaszcza, gdy grypa – dosłownie – wisi w powietrzu. Dlatego też spraw? zainteresowali się społeczni inspektorzy pracy, interweniuj?c w sprawie zimnych szatni.

Jako, że na jednej zmianie z problemem zatknęła się trójka SIP-owców, to i zgłoszonych uwag było kilka. Wspólna, sprawiaj?ca wrażenie skoordynowanej (acz w rzeczywisto?ci był to czystej wody żywioł) okazała się nad wyraz skuteczna. Gdy dniówka się kończyła grzejniki w szatni zaczęły spełniać swoj? rolę, a temperatura podnosić się do ludzkiego poziomu. Warto pamiętać, że szatnie s? czę?ci? zakładu i obowi?zuj? w nich takie same normy dotycz?ce temperatur. Generalnie nie powinno być chłodniej niż w biurach, a już na pewno nie mniej niż 18 stopni Celsjusza. Nawet jak przełożony jest zwolennikiem zimnego chowu.